czwartek, 20 października 2011

Jesień

Jesień w Edynburgu bywa piękna. Zwłaszcza... jeśli podziwia się ją zza okna ciepłego wnętrza...

Grange, a w dali Pentlandy...

wtorek, 18 października 2011

Pieśń o morzu

Życie ludzi na wyspach archipelagów Szkocji od zarania dziejów związane było z morzem. Morze nie tylko żywiło mieszkańców wysp; morze stanowiło dla nich okno na świat. Zza morza przybyli kiedyś Wikingowie, przez morze jedynie możliwa była komunikacja z innymi wyspami, przez nie również dostać się można było do nowego świata, przeżywając po drodze mnóstwo przygód.

O morzu i wyprawach morskich opowiada w swojej pieśni pt. "Ged A Sheòl Mi Air M' Aineol".
Julie Fowlis, pieśniarka pochodząca z Hebrydów Zewnętrznych, a śpiewająca głównie w języku gaelickim. 



Oto słowa piosenki w języku gaelickim i angielskim (źródło: www.celticlyricscorner.net)


Sèist: Chorus (after each verse):
Ged a sheòl mi air m' aineol Although I sailed to foreign countries
Cha laigh smalan air mi' inntinn Sadness did not linger in my mind
Ged a sheòl mi air m' aineol Although I sailed to foreign countries
'S ann à Boston a sheòl sinn We sailed from Boston
Dol air bhoidse chun na h-Ìnnsinn On a voyage to the Indies
Rinn sinn còrdadh ri captain We came to an agreement with a skipper
Air a' bhàrc a bha rìomhach Of a handsome ship
Trì latha roimh na Nollaig Three days before Christmas
Thàinig oirnn an droch shìde Bad weather descended upon us
Shèid i cruaidh oirnn le frasan The wind blew strongly with rain
'S clachan mheallain a bha millteach And stinging hailstones
Cha robh ròpa 's cha robh òirleach When the inch-thick ropes froze
Nuair a reoth ann nach robh trì ann They became three inches in girth
Chaill sinn craiceann ar làmhan We lost the skin of our hands
Bha ar gàirdeanan sgìth dheth And our arms were tired of the struggle
Cha còignear nan seasamh Five of the crewmembers were standing
'S bha seachdnar nan sìneadh And seven were prone
Trì latha is trì oidhche I spent three days and three nights
'S mi ri chuibhle ri droch shìde At the wheel during the storm
Nuair a labhair an captain That is when the skipper said
"Illean tapaidh na dìobraibh "Do not yield, stout-hearted lads
Nuair a ruigeas sibh cala When you reach port
Bidh ur drama dhuibh cinnteach" Your dram will be certain"
Tha lionn-diubh aig mo mhàthair
Is dùil aic' nach till mi
My mother is dejected

Because she does not expect me to return


Tłumaczenie własne z angielskiego:

Chociaż żeglowałem do obcych krajów
Smutek nie utrzymywał się długo w mej duszy
Chociaż żeglowałem do obcych krajów

Żeglowaliśmy z Bostonu
Płynąc do Indii
 Dogadaliśmy się z szyprem
Pięknego statku
 Trzy dni przed Bożym Narodzeniem
Zstąpiła na nas niepogoda
 Wicher dął mocno zacinając deszczem
I kłując gradem
 Kiedy grube na cal liny zamarzły
Stały się trzema calami w obwodzie
 Zdarliśmy sobie skórę rąk
A nasze ramiona zmęczył trud
 Pięciu z załogi przetrwało
Ale siedmiu poległo
 Spędziłem trzy dni i trzy noce
U steru podczas sztormu
 Właśnie wtedy szyper rzekł:
"Nie poddawajcie się, nieustraszeni chłopcy
 Kiedy dotrzecie do portu
Wasze kłaki będą ocalone"
 Moja matka jest strapiona
Bo nie spodziewa się, bym powrócił

poniedziałek, 17 października 2011

Wyspa Barra (Barraigh)

Jeżeli chcecie się wyrwać od zgiełku miasta i szukacie miejsca cichego i odludnego, gdzie można by się wyciszyć, lub długofalowo – pędzić pustelniczy tryb życia – miejscem takim są Hebrydy.

Określanie Wielkiej Brytanii mianem „wyspa” jest pewnym uproszczeniem, Wielka Brytania to bowiem „wyspy”, z których zdecydowana większość leży u wybrzeży Szkocji, m.in. archipelagi: Szetlandy, Orkany i właśnie Hebrydy, Wewnętrzne i Zewnętrzne. W skład Hebrydów Wewnętrznych wchodzą m.in. wyspy Lewis i Harris, North Uist, South Uist, czy też najbardziej na południe wysunięta – Barra. Z ponad 500 wysepek należących do archipelagu Hebrydy zamieszkane jest 15; reszta zaś stanowi niewielkie formacje skalne wychylające ponad powierzchnię morza.

Widok z najwyżego szczytu na wyspie Barra, wzgórza Heaval (383m)
Barra zwana jest przez niektórych Hebrydami w miniaturce, bo ukształtowanie jej powierzchni łączy w sobie cechy innych wysp archipelagu: białe piaszczyste plaże dorównujące tym karaibskim, skaliste szczyty górskie, urwiste klify i zielone pastwiska. Barra, podobnie jak inne wyspy archipelagu jest bezdrzewna!

widok na Castle Bay
Na wyspę dostać się można promem z miejscowości Oban, cała podróż trwa około 5 godzin; alternatywą jest droga powietrzna. Lotnisko na Barra to swoiste kuriozum na skalę światową, znajduje się, bowiem…na plaży.  Korzystać z niego można jedynie w czasie odpływu, bo przypływcałkowie przykrywa pas startowy wodą.
lotnisko na Barra
Na północ od lotniska rozpościera się bodajże najpiękniejsza plaża na wyspie, leżąca nad zatoką Traigh Mhòr. Pływanie polecam jedynie morsom!
Traigh Mhòr
Niewielką powierzchnię wyspy Barra (około 60km2) zamieszkuje około 1000 osób; prawdopodobnie wszyscy się znają i wiedzą o sobie wszystko. Największa miejscowością jest Castle Bay, nazwana tak ze względu na  znajdujący się w zatoce portowej zamek.

Kisimul Castle w Zatoce Castle Bay
Castlebay, widok z zamku
Historia zamku, zwanego Kisimul Castle, sięga czasów średniowiecza; niektóre doniesienia mówia nawet o XI wieku. Nazwa Kisimul pochodzi z języka galijskiego i oznacza „miejsce, którym płaci się podatki” (cis – „podatki” i mul – „kopiec”). Zamek jest bardzo niepokaźnych rozmiarów, można rzecz, wprost proporcjonalnych do wielkości samej Barry, a zbudowany jest na malutkiej wysepce w zatoce, do której trzeba dopłynąć łodzią, by rozpocząć jego zwiedzanie, które zresztą nie trwa zbyt długo. Właścicielem zamku od pradawnych czasów był klan McNeil, którego szef, ogłosiwszy bankructwo zdecydował się w 1838 r. sprzedać wyspę wraz z zamkiem. Nowy właściciel wyspy, pułkownik Gordon of Cluny napisał sobie w historii wyspy bardzo niechlubną notkę biograficzną. Początkowo chciał przekonać rząd, by założona na niej kolonię karną, a gdy jego propozycja spotkała się z odmową postanowił siłą wysiedlić mieszkańców wyspy, w większości farmerów i rybaków i ich rodziny, by na jej terenach rozpocząć bardziej dochodową hodowlę owiec. Do realizacji swoich planów przystąpił bezwzględnie, wypędzając dziesiątki rodzin z chat, a razie stawiania przez nich oporu stosując przemoc; ładując ich, wbrew ich woli na statki płynące do Ameryki i Kanady.
Tego rodzaju wysiedlenia, czy też rugi, znane szerzej w historii Szkocji jako highland clearances, były w XIX dosyć popularnym sposobem na rozwiązanie problemu przeludnienia i głodu; kwestia zysku finansowego właściciela ziem jest tutaj jednak czynnikiem nie do pominięcia. Dlatego też highlandy i wyspy Szkocji są dzisiaj puste; ludzi, którzy zamieszkiwali tereny te przez stulecia i dziesiątki pokoleń, czekał niezbyt ciekawy żywot w dzielnicach robotniczych fabrycznego Glasgow, albo w przypadku tych, którzy przeżyli rejs przez Atlantyk - przedziieranie się przez amerykańskie prerie. O wypędzonych z Barra wiadomo, że część z nich osiedliła się w Inverness.

Barra stanowi swoisty skansen językowy, gdzie przetrwał język gaelicki (Gaelic), którym w dalszym ciągu posługuje się większość mieszkańców wyspy. Znajomość języka gealickiego jest pieczołowicie pielęgnowana, również przez różne instytucje, m.in. przez ruch Fèis Bharraigh. Na wyspie odbywa się organizowany przez Fèis Bharraigh  coroczny festiwal szkockiej muzyki (zarówno tradycyjnej, jak i współczesnej) BarraFest.
Vatersay
Z wyspy Barra można przejść na połączoną z nią przesmykiem mniejszą, znajdującą się na południe od Barry wysepkę Vatersay. Vatersay posiada dwie imponujące, całkowicie puste plaże oraz…  przyciąga nieszczęścia w postaci katastrof lotniczych i morskich. Podczas II wojny światowej u wybrzeży wyspy rozbił się samolot wojskowy Catalina, w której to katastrofie zginęło troje z dziewięciu członków załogi. Wrak samolotu leży do dziś w miejscu wypadku.
wrak samolotu Catalina
Inna tragedia, jaka miała miejsce na Vatersay, dotyczy statku pasażerskiego, Annie Jane, który w 1853 r. utonął u wybrzeży wyspy wraz z 348 pasażerami na pokładzie. Ten trzymasztowiec płynął z Liverpoolu do Kanady, niosąc na swoim pokładzie emigrantów, mających rozpocząć nowe życie za oceanem. Część z nich, z zawodu stolarze i rzemieślnicy, płynęła na kontrakt przy budowie budynków rządowych w Kanadzie. Ciała ofiar, które morze wyrzucało na brzeg przez kilka dni po katastrofie, pochowane zostały w zbiorowej mogile przy wydmach, bez trumien, gdyż na wyspie, z powodu braku drzew, nie było drewna na ich budowę. Smutne wydarzenie upamiętnia skromny pomnik. 

Owieczki....

Znajomi-autochtoni, przyzwyczajeni do widoku owiec na szkockich pastwiskach nie potrafią się nadziwić mojemu bzikowi na punkcie tych zwierząt. Dla nich są one czymś tak naturalnym, jak deszcz. Dla mnie jednak stanowią nie lada atrakcję, jaką stanowiłby np. kangur w Australii. Każda wyprawa w highlandy, czy chociażby Pentlandy, jest dla mnie okazją do łapania owiec we flesze obiektywu. Przeważnie nie stawiają oporu. Zazwyczaj patrzą na mnie podejrzliwie, ale żadna jeszcze nie poprosiła o skasowanie fotki z ich wizerunkiem z karty SD. Do tych bardziej rogatych podchodzę z większą ostrożnością (wrodzony instynkt samozachowawczy), mimo, iż ryzyko tryknięcia nie jest zbyt wysokie.

owce w Pentlandach, rozkoszujące się letnim słońcem i ironicznie spoglądające na kolejnych paparazzich

poza nr 5, specjalnie dla turystów
A kuku!

ciekawość jest obopólna

sobota, 15 października 2011

Pentlandy

Dla mieszkańca zurbanizowanego Edynburga romans z owcami rozpocząć się może od wspomnianych w poprzednim poście Pentlandów. Pentlandy to wzgórza graniczące z miastem od południowego-wschodu, rozciągające się na odległość około 30 kilometrów. Dzięki bliskiej odgległości od miasta stanowią one doskonałe miejsce do weekendowych wycieczek pieszych lub rowerowych, o każdej niemal porze roku. Na jednym z wzgórz znajduje się sztuczny wyciąg narciarski Hillend Ski Centre, czynny cały rok.
Pentlandy inaczej wyglądają wiosną, kiedy brykają po nich ciekawe ludzi nowo narodzone owieczki, w towarzystwie sceptycznie nastawionych do ludzi owczych mam; inaczej latem, w okresie bujnej zieleni pokrywających wzgórza traw i intensywnego fioletu wszechobecnych wrzosów, a jeszcze inaczej  w porze jesienno-zimowej, kiedy w krajobrazie dominują ciepłe beże, brązy i żółcie.

Poniżej: Pentlandy latem 2006

Nigdy wcześniej nie zastanawiałam się co się znajduje w tym domku: chatka Baby Jagi? Szopa na rowery? Szopa na owce?

Dróżką wąską między jeziorkami...

Wrzos tu, wrzos tam... wszędzie wrzos...

Z cyklu: dramatycznie.

piątek, 14 października 2011

Tytułem wstępu

Potencjalnemu czytelnikowi bloga należy się pewne wyjaśnienie: o co tu chodzi. 
Proszę bardzo - prawie 6 lat temu tuż po obronie pracy magisterskiej przybyłam do Szkocji  na, jak mi sie wówczas wydawało, jedynie 3 miesiące, które to zaczęły się powoli przekształcać w lata, a ja stopniowo znajdowałam coraz różniejsze powody, dla których chciałam tu pozostać. Moje pierwsze lata pobytu upłyneły pod znakiem fascynacji Edynburgiem, który ma bardzo wiele do zaoferowania, jak na miasto o niezbyt niepokaźnej wielkości i populacji ok. 400-stu tysięcy mieszkańców. Mała stolica małego państewka, istna perełka...
Edynburg położony jest między pasmem wzgórz zwanymi Pentlandami na południu i zatoką Firth of Forth od północy i wschodu. Dla tych, pochodzących z równin, setki kilometrów oddalonych od jakiegokolwiek zbiornika wodnego, których w dzieciństwie ciagle pytano, czy woleliby mieszkać nad morzem, czy w górach Edynburg nie ma sobie równych: leży bowiem tam, gdzie góry i morze się spotykają. W samym centrum miasta znajduje się dodatkowo jeszcze inna górka,  Arthur's Seat, otoczona bezdrzewnym parkiem Holyrood, a u jej podróży siedzibę swoją ma sama królowa brytyjska. Znakiem rozpoznawczym miasta jest natomiast zamek, zbudowany w zamierzchłej przeszłości na szczycie Wzgórza Zamkowego, będącego zastygłym wulkanem. Zamek, dzięki swemu położeniu na najwyższej możliwej grzędzie, dominuje w krajobrazie miejskim  namolnie ładując się człowiekowi w okno, obiektyw aparatu i widnokrąg, gdy ten w zadumie odwraca swoje oblicze ku centrum miasta. W Edynburgu zakochać się można od pierwszego wejrzenia. Ale czasami jest to miłość trudna, wystawiona na wiele prób.

Zamek Edynburski wczesną jesienią

Przedmowa

Przez ostatnie 2 wieczory szukałam szablonu, który odzwierciedlałby melancholię miejsca, o którym chcę pisać i nie kłóciłby się za bardzo z treścią, którą mam zamiar to dane mi w cyberprzestrzeni miejce skalać; czegoś w miarę naturalnego i minimalistycznego...